Scholares Minores Pro Musica Antiqua czyli Szczygiełki z Poniatowej w Texasie
Sporo czasu już minęło od wizyty Scholares Minores Pro Musica Antiqua tutaj, w DFW. Tyle się działo w tamtym okresie, że trudno to wszystko opisac, mimo że wspaniałe wspomnienia nadal są żywe naszych sercach. Cudowne dzieciaki, wspaniali opiekunowie i przepiękna muzyka, która rozbrzmiewała wszędzie tam, gdzie Szczygiełki się pojawiły. Fotorelacja prowadzona była niemalże na żywo na naszej stronie na Facebook, więc i tam odsyłamy wszystkich spragnionych szczegółów wizyty, koncerów. Na chętnych na "przeżyjmy to jeszcze raz" czekają tam setki zdjęć zarówno z naszych reportaży, jak i dalszej wiyzty Scholaresów w Kalifornii.
Jeszcze raz pragniemy bardzo gorąco podziękować wszystkim osobom prywatnym oraz organizacjom, które pomogły naszej szkole zorganizować ponad tygodniowy pobyt w Texasie dla prawie czterdziestoosobego zespołu. Tak, to było ogromne przedsięwzięcie, które nie udałoby się bez wsparcia i zaangażowania ogromnej grupy ludzi.
Jednak motorem napędowym całego wspaniałego zamieszania niewątpliwie była Edyta Zydorek. Nasza Pani Sekretarz jakiś czas temu sama grała i śpiewała w Scholares Minores. Jej marzeniem, wydawałoby się, że w zasadzie nie do spełnienia, było zaproszenie zespołu do Texasu, goszczenie ich tutaj, pokazanie ich kunsztu "naszej" części świata. A jednak udało się. Nie wiem nawet ile nerwów, siły, zarwanych dni i nocy kosztowało Edytę zorganizowanie wszystkiego i dopiecie całego pobytu na ostatni guzik. Ale, sądząc po jej własnych słowach krótkiego podsumowania dziesięciu dni razem z zespołem, warto mieć marzenia i marzyć aby się spełniły!
"Jako podsumowanie wizyty Scholares Minores w Dallas, w pamiętnym 2019 roku pasuje tylko jedno wielkie DZIĘKUJĘ.
Ta wizyta wniosła mnóstwo radości, szczęścia i pozytywnej energii w życie wielu ludzi i mogę śmiało powiedzieć całej Polonii w Dallas. Podobno – a wiem to od najstarszych Polonusów – nie było w historii Dallas tak pięknego wydarzenia kulturalnego. Na taką skalę, na takim poziomie i przy takim zaangażowaniu wielu ludzi dobrej woli. Cieszę się, że miałam w tym swój skromny udział.
Nie wiem jak, nie do końca rozumiem dlaczego – ale odbieram wrażenie, jakby zespół rozpostarł nad Polakami w Dallas jakiś magiczny baldachim. Pod nim właśnie dzieje się wiele dobrego. Chociaż na chwilę zamikły spory, przekomarzania. Na koncertach pojawili się przedstawiciele wszystkich “frakcji”, przyjechał nawet sam Konsul Generalny. Muzyka wydobywała z ludzi najgłębsze uczucia, których nie wstydzili się okazać. Wzruszenie, zachwyt, podziw, wdzięczność. Polskość, którą Scholares pokazał od najpiękniejszej strony, zainspirowała wielu by bliżej przyjżeć się naszemu krajowi, zapisać dzieci do polskiej szkoły czy zacząć uczyć się gry na instrumencie.
Oprócz Polonii, Scholares oczarował publiczność Amerykańską: w katedrze, na uniwersytecie, w Ronald McDonald House czy w Greenhill. Wszędzie gdzie grali i spiewali, reakcja była tylko jedna: “Jacy oni wspaniali”, “Jaka piekna muzyka”, “Jak to możliwe, że dzieci potrafią tak śpiewać i grać? I to z pamięci!”
Dla nas, zaangażowanych w organizację pobytu, każda chwila spędzona z dzieciakami była cudowna. Dla mnie osobiście, olbrzymia dawka wspomnień, wspólnych rozmów, nadrabiania zaległości z państwem i kochaną Anią. I konkluzja, że mimo upływu TYLU (sic!) lat, nic się nie zmienia. I, że ta przyjaźń zakorzeniona, mocna, ugruntowana przetrwa próbę czasu . Jak stare drzewo, którego konary żyją swoim życiem, wiją się gdzieś do góry, rozpościerają przez kontynenty. Przyjażń dogoni nas choćby na czubku tego drzewa, choćby na najbardziej zawiłej gałezi. I nawet w najdalszym zakątku świata, zabrzmi cudowna, znajoma melodia: “Moi przyjaciele, bądźcie zawsze ze mną. Moi przyjaciele z wami wiem, że wszystko mogę, że wystarczy tylko chcieć.”" Edyta Zydorek