To był jeden z tych wieczorów, których sie nie zapomina- niesamowity, magiczny, inny - choć w sumie bardzo polski. Zabawa Andrzejkowa 2012 przypominała prywatki sprzed lat, w dobrym tego słowa znaczeniu. O to chodziło organizatorom! Goście sie świetnie bawili, nikt nie podpierał samotnie ściany, nikt sie nie upił, dopisywały humory i apetyty!  Ktos powiedzial, ze czuje sie" jak przeniesiony w czasie"- bo to był swoisty powrót do przeszłości, do tradycji polskich imprez, wesel, dancingów i prywatek zupełnie jak z piosenki Wojciecha Gąsowskiego. I tylko superfikuśne kowbojki Olgi Kraszewskiej przypominały że jesteśmy przecież w Texasie!

Andrzejki to wieczór tajemniczy, trochę mroczny bo prawie zimowy - więc postawiono na kolor czarny, grafitowy i srebrny! Były wstażki, bombki, kokardy, cekiny i ...kreacje kobiet głównie w tonacji czarnej!!!  I nawet firankowe zacisze gwiazdy wieczoru,  Madame Sherry,  musiało być ciemne,  bo przecież czarodziejskie.  Nie było tandety, bo nad oprawa artystyczna imprezy czuwali zawodowcy- Olga i Robert Kraszewscy. ​

Jak przystało na dobrą prywatke były też dziewczyny do wzięcia! Niejedna niewiasta skąpo odziana i z blaskiem w oku zdecydowała się zjawić w Dancemasters Studio bez partnera... Warto przypomnieć, ze Andrzejki były kiedyś zabawą tylko i wyłacznie dla panien, które z andrzejkowych wróżb poznawały imię swojego przyszłego męża! I choc panny były tym razem  w mniejszości - bo gdzie jak gdzie ale w  w Texasie trudno  uchować się panną- tradycja została podtrzymama- wrożono z kart tarota i z wosku. Specjalistka od wosku Kasia Faber od pierwszych minut wieczoru nie dopuszczała aby rozgrzane "mazidło" choc na chwile sie "zsiadło"! Kolejka przy magicznym stoliku wrożenia z wosku świadczyla o popularności tego zwyczaju nie tylko wsród tutejszej polonii ale i wsród amerykańskich gości! 
Po tym jak  mąż jednej z Polek wydal werdykt:" Madame Sherry jest naprawdę niezła!" tlum zaczal szturmowac koronkowy pokoik tarocistki. Przez całą imprezę drobna szatynka z drugiego końca Metroplexu, na co dzień pracująca jako naukowiec w dużej medycznej firmie, nie mogła opędzic się  od żądnych wiedzy na własny temat Polonusów! Bo kto nie lubi usłyszeć że zrobi karierę, rozkręci biznes, zakocha się, zaloży rodzinę lub zarobi miliony...? Tarocistka skupiła się na dobrych kartach, więc chętnych wciąż przybywało! Nacierali na nią pojedyńczo i w parach a ona wrożyła, wrożyła i wrożyła...

​Prawdziwym sukcesem okazała się loteria fantowa. Dzięki ofiarności lokalnych sponsorów a także pomysłowosci i zabiegom organizatorów w tym  zarządu szkoły udało się zgromadzić wiele ciekawych nagród- między innymi: pobyt w hotelu Renaissance, bilety na koncert Dallas Symhony Orchestra, polskie filmy i słodycze oraz ręcznie malowane karki i obrazki szkolnych artystek- Kasi Formeli i Iwony Staszewski.  Swoistym hitem wśród fantów okazał się zestaw do pielęgnacji czworonogów....ktory wylosowali panstwo Wójcikowie. Chodzą słuchy, iż rozważają kupno pieska z okazji świat!
Najśmielsze oczekiwania przeszła aukcja prac uczniow naszej szkoły. Rekordzista uzyskał 30 dolarów. I jak podsumował Hubert Zydorek:'' Trzeba pomysleć o Ebayu skoro nasze dzieci maja takie talenty plastyczne!"  Nic dodać, nic ująć.
Zadziwilła rownież wielopokoleniowość imprezy. Na jednej sali, przy tej samej muzyce bawili sie młodzi i starsi. DJ wieczoru, pan Wiesław zadbal o to, by dla każdego coś dobrego sie znalazło w jego szafie grającej. O dobrej zabawie niech świadczą ślady na swieżo pomalowanym parkiecie, ktore były nie lada wyzwaniem dla niektórych! Oraz podsumowanie Renaty Siudy: "Impreza sie naprawde udała bo strasznie bolą po niej nogi!". Dochod z imprezy to prawie 2000 dolarów. W calości zostanie on przeznaczony na potrzeby Polskiej Szkoly im Jana Karskiego  w Dallas oraz jej podopiecznych. 
L.M.